Wstecz

Informacje, przedruki prasowe



Głos Koszaliński z dnia 2 października 2008 r.

Status uzdrowiska na kolejne 10 lat

Ważą się losy statusu miasta uzdrowiskowego dla Kołobrzegu. Ministerstwo Zdrowia decyduje, czy go przedłużyć, czy odebrać.
Według miejskich urzędników decyzja powinna być dla nas korzystna.

Tak zwany operat o sytuacji w mieście został w ubiegły piątek wysłany do Ministerstwa Zdrowia. Zawiera on szereg danych, m.in. o stanie borowiny i solanki, poziomie zanieczyszczenia powietrza i wody, emisji pól elektromagnetycznych. Jednym z ważniejszych wskaźników branych pod uwagę przy przyznawaniu statusu uzdrowiska jest też udział procentowy terenów zielonych w całkowitej powierzchni miasta. W tzw. strefie A (w Kołobrzegu jest to pas nadmorski) musi ich być co najmniej 75 procent.

- Status uzdrowiska jest przyznawany raz na 10 lat. Po upływie tego czasu musieliśmy przedstawić w ministerstwie wyniki badań, że baza lecznicza jest nadal utrzymana. Stąd ten operat - wyjaśniała nam wczoraj Aleksandra Kłyż z Urzędu Miasta.

Dzięki statusowi uzdrowiska miasto nie tylko zyskuje na promocji (takich miast w Polsce jest tylko 45), ale też całkiem dobrze zarabia. W zeszłym roku z tytułu opłaty uzdrowiskowej do miejskiej kasy wpłynęło ponad 5 mln zł. Drugie tyle wypłaca miastu z budżetu krajowego Urząd Wojewódzki. To dotacja państwowa dla gmin uzdrowiskowych na utrzymanie funkcji leczniczych uzdrowiska.

- Dla naszego miasta statut uzdrowiska jest kluczowy - przyznaje Ryszard Woźniak, prezes Regionalnego Stowarzyszenia Turystyczno - Uzdrowiskowego oraz dyrektor ośrodka Węgiel Brunatny. - Dzięki niemu zarabia całe miasto. Odebranie tego statusu byłoby bardzo niedobrym sygnałem, że coś złego dzieje się w Kołobrzegu. Straty byłyby trudne do oszacowania.

Czy miasto utrzyma status? Większość radnych i urzędników jest dobrej myśli. Choć nikt nie ukrywa, że "szczęśliwym zbiegiem okoliczności" najważniejsze pomiary do operatu, takie jak poziom zanieczyszczenia powietrza czy pomiar poziomu natężenia hałasu, zostały wykonane wiosną. Jak te wskaźniki wypadłyby latem, gdy Kołobrzeg przeżywa najazd turystów? Na pewno dużo gorzej.

- Widziałam wyniki i jeszcze mieszczą się one w normie. Status powinien zostać przedłużony - powiedziała nam Danuta Adamska-Czepczyńska, radna miejska i przewodnicząca komisji uzdrowiskowej. - Ale co będzie za 10 lat? Tutaj nie byłabym już taką optymistką. Zabudowa zabiera coraz więcej terenów zielonych. Jeżeli nic z tym nie zrobimy, możemy status uzdrowiska stracić, tylko trochę później.

O losy złożonego przez Kołobrzeg operatu pytaliśmy wczoraj w Ministerstwie Zdrowia. Poproszono nas o skierowania pytań drogą elektroniczną. Odpowiedź ministerstwa opublikujemy zaraz po jej otrzymaniu.

Monika Makoś
monika.makos@gk24.pl

* * * * *

Gazeta Kołobrzeska z dnia 21.11.2008 r.

Szare strefy uzdrowiska

Ministerstwo zdrowia zakwestionowało podział na strefy uzdrowiskowe Kołobrzegu. Radni z komisji, która ma dbać o sprawy uzdrowiska dowiedzieli się o tym przez przypadek. Przy okazji wyszło też, że Urząd Miasta przesłał do ministerstwa inny plan podziału na strefy niż uchwalony przez radnych. - Gdyby nie dociekliwość przewodniczącej komisji nie wiedzielibyśmy o istotnych rzeczach mających wpływ na przyszłość naszego uzdrowiska - mówią radni z komisji uzdrowiskowej.

Radni uważają, że komisja uzdrowiskowa, która ma być organem opiniodawczym i doradczym w mieście, to tylko fasada, bo wymaga tego ustawa o gminach uzdrowiskowych, ale tak naprawdę nikt z nimi niczego nie konsultuje, urzędnicy podejmują decyzje bez ich wiedzy. Przykładem pismo z Ministerstwa Zdrowia przysłane do prezydenta miasta 29 października.

Ministerstwo informuje, że operat uzdrowiskowy, będący podstawą do wydania decyzji o możliwości prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego na terenie Kołobrzegu, sporządzono poprawnie, ale "strefy ochrony uzdrowiskowej sporządzono niezgodnie z obowiązująca ustawą". Zakwestionowano strefę A (najcenniejsza część, w której mieszczą się zakłady lecznictwa uzdrowiskowego) po stronie zachodniej miasta oraz niewłaściwe wydzielenie strefy C na wschodniej. Strefa C (można w niej budować sklepy powyżej 400 m kw. powierzchni, stacje paliw, parkingi powyżej 55 miejsc) powinna otaczać strefę B (hotele, pensjonaty), tymczasem z planu złożonego w ministerstwie wynika, że strefa C w Podczelu otoczona jest strefą B. "Przedstawione w operacie fragmenty strefy Cw1 i Cw2 nie spełniają żadnych funkcji ochronnych mających na celu zachowanie walorów krajobrazowych i klimatycznych" - pisze Dagmara Korbasińska, zastępca dyrektora departamentu organizacji ochrony zdrowia.

Zmniejszenie strefy B i powiększenie C w Podczelu najbardziej poruszyło komisję uzdrowiskową.
- Po co robić strefę C nad samym morzem? Wszystkie zamierzenia dla Podczela mieściły się w strefie B, w jakim celu wprowadza się teraz C? Co ma tam być budowane? - pytali radni. Obawy budzi też groźba wykreślenia ze strefy A części zachodniej miasta. - Jeśli wyłączymy ten obszar, to nie spełnimy warunku 75. procent terenów zielonych w strefie A. Zabraknie nam 9 hektarów zieleni - mówi Danuta Adamska - Czepczyńska, przewodnicząca komisji uzdrowiskowej. Przez przypadek, rozmawiając o innej sprawie w ministerstwie, dowiedziała się o problemach z kołobrzeskimi strefami. Nikt z urzędników nie poinformował komisji o zastrzeżeniach ministerstwa.

Tadeusz Niechciał, naczelnik wydziału urbanistyki i architektury jest spokojny. - Zawsze mieliśmy wskaźnik zieleni wyższy niż przewidywano, ten procent nigdy nie został naruszony. Ma też nadzieję, że w ministerstwie uda się również obronić strefę A w części zachodniej miasta, gdyż wynika to z naturalnego podziału miasta przez rzekę. Wprowadzenie strefy C w Podczelu tuż przy plaży, naczelnik tłumaczy możliwością uzyskania przez miasto wyższej ceny przy sprzedaży gruntu inwestorom. Radnych nie przekonuje to tłumaczenie.
- Bliskość morza jest wystarczającym atutem, by drogo sprzedać taką działkę.
- Wysłano dokument z pominięciem radnych, naruszono tym procedurę. Ministerstwo, które ma decydować o być albo nie być dla Uzdrowiska Kołobrzeg, pracuje nad dokumentem, który nie jest obowiązującym prawem w mieście - nie ustępują radni. Nie chcą być tylko listkiem figowym dla urzędników miejskich.
- Przed wysłaniem do Warszawy operat udostępniony był radnym z komisji, która go zaakceptowała - mówi Michał Kujaczyński, rzecznik prezydenta. - Widocznie radni nie zwrócili wtedy uwagi na strefy. Rzecznik dodaje, że nie ma żadnego przepisu, który by nakazywał uzyskanie zgody radnych na zmianę stref. Jeśli ministerstwo zgodzi się na przedstawiony podział, radni staną przed faktem, będą musieli przyjąć odpowiednią uchwałę w sprawie nowego podziału na strefy.
24 listopada do Ministerstwa Zdrowia jedzie prezydent Janusz Gromek i naczelnik Tadeusz Niechciał. Będą bronić swojej koncepcji uzdrowiska.

Ewa Dubois

Wstecz